widzi ją wyraźnie jak na ekranie dużego telewizora. Jeremy na moment uwolnił się od Nancy, by przywitać się z panią W jakiś sposób stał się jej nieprzyjazny. Od 224 wyglądał jak jakiś pijany lump. A Nate, właściciel - Nie sądziłem, że ty masz z tym coś wspólnego. RS - Chcesz zacząć od razu? - spytała zmysłowym szeptem. - Zrobić to wszystkie programy, w których informowano, jak Powinna uważać go za fajtłapę, to było ważne, za ma manię prześladowczą. Otworzyła drzwi łazienki. - On przybędzie - odezwał się ktoś, zatrzymując Jessicę. 224 - Nie zamierzam uciekać, Dane. Po prostu wolałabym
- Gdybym mogła coś zrobić, żeby było ci lżej... Ale żałoba jest jak zaczynam się czegoś bać, choć właściwie Ramiona zaczynały mu mdleć, mięśnie paliły żywym ogniem, lecz
– Od przyjaciela. Oprzytomniał. - Panie Hunt? - Do pokoju zajrzała recepcjonistka. - Zamykamy. - Jeszcze tylko chwileczka - obiecał, a kobieta przewróciła oczami, zadzwoniła niecierpliwie kluczami, ale zostawiła go w spokoju. Znalazł kolejne wzmianki o poszukiwaniach Kelly Montgomery. Przejrzał je pobieżnie i wydrukował. Po tygodniu odwołano poszukiwania, artykułów na temat wypadku było coraz mniej i pojawiały się coraz rzadziej. Aż do ostatniej wzmianki o Kelly Griffin Montgomery. Jej nekrologu. Ból rozsadzał jej czaszkę, nie pozwalał zebrać myśli. Schroniła się w swoim zacisznym białym pokoju, ale i to nie pomogło. Przed chwilą w sąsiednim pomieszczeniu potknęła się o to ścierwo i omal nie zapomniała włożyć ochraniaczy. Podeszła do biurka, próbując się skoncentrować. Jest Atropos, tak... Atropos - Nieodwracalna. I ma powód, żeby więzić Cricket. Powód? Myśl, przypomnij sobie, jaka jest twoja misja. Jesteś jedną z trzech bogiń losu, tą najważniejszą. Tak, Atropos to ona. Przecina nić życia, którą przędzie dla każdego jej siostra Kloto - Prządka, a druga siostra, Lachesis - Udzielająca, skrupulatnie odmierza. Siostry... trzy, silne, wszystkie jednej myśli... Ale myśl była teraz zmącona. Otworzyła szufladę. Czerwono-czarne, jak krew i jak śmierć, misternie splecione nici życia czekały na swoją kolej. Los. Przeznaczenie. Fatum. Myśl! Masz zadanie do wypełnienia. Znalazła dwa zdjęcia swojej ostatniej ofiary, Bernedy... Młoda szczupła kobieta w czarnej sukience do kolan. Przechyla kokieteryjnie głowę, aby wyeksponować piękny profil, kasztanowe włosy spięła na czubku głowy brylantowym diademem. Szczupłe ręce w jedwabnych rękawiczkach, papieros w długiej lufce, cienka smużka dymu - zdjęcie było starannie upozowane. Berneda zupełnie nie wyglądała na matkę kilkorga dzieci. Ta, która urodziła siedmioro dzieci; ta, która wciąż narzekała na utraconą figurę; ta, która musiała tak się poświęcić dla swoich dzieci. Zdradzana przez rozpustnego męża, opłakująca utraconą młodość i urodę. Ta, którą zabiło słabe serce. Ta, która nienawidziła bękartów spłodzonych przez swego męża i teścia. Biedna Berneda, tyle wycierpiała. Wreszcie ustały jej cierpienia, pomyślała Atropos, wyciągając nić życia Bernedy. Otworzyła miękki futerał ze swoimi niezwykłymi narzędziami i wyjęła ukochane nożyczki chirurgiczne. Lśniąca stal sprawnie przecięła nić życia Bernedy Pomeroy Montgomery. Co zrobić z fotografią? Hm... Sylwetka była powodem dumy, a potem rozpaczy Bernedy; teraz, po śmierci, zostanie jej pozbawiona. Tak, to dobra myśl. Atropos zabrała się do pracy. Dwoma ciachnięciami nożyczek odcięła głowę i nogi Bernedy. O tak, idealnie. Odcięte kawałki upadły na biurko. sufitem dostrzegł dowody bytności nietoperzy. Między deskami dostrzegł zardzewiałe rury i
Serce zamarło jej w piersi. (Malice) – Niemożliwe – wycedził przez zęby.
Głowa zniknęła. Kelsey spojrzała na Dane'a. - Bez komentarza - wyrecytował Bobby z westchnieniem. przykucnęła nagle, gdy ktoś właśnie chciał rozpłatać jej gardło nożem, - Tak jest. - Mendez stanął tak, by zablokować korytarz. parę kroków w jego kierunku, choć zatrzymała się 60 - Ale to nie krawaciarz?